Przyzwyczailiśmy się do tego, że jest dobrze. A nawet bardzo dobrze. Choć życie dostarcza trudności i wyzwań, generalnie większości z nas niczego nie brakuje – wynagrodzenia rosną, firmy świetnie prosperują. Do tego tanio można się zapożyczyć, a na horyzoncie wciąż nie widać opcji podniesienia stóp procentowych. Ale…
wszystko to sprawia, że zatracamy strategiczną czujność. I mowa tu zarówno o gospodarstwach domowych, jak i o wielu funkcjonujących w Polsce przedsiębiorstwach. Czerpiemy zyski z gospodarczej koniunktury, programów socjalnych, niskich stóp procenowych (niskie koszty pozyskiwania kapitału). Sytuacji nie ułatwia także płynący z mediów, szczególnie publicznych przekaz, że jest tak dobrze, jak nie było jeszcze nigdy do tej pory.
Tymczasem na horyzoncie pojawia się coraz więcej symptomów gospodarczego spowolnienia, które przynieść może wiele negatywnych i dotkliwych konsekwencji. Do tego dochodzą czynniki, które niestety od wielu lat jako społeczeństwa i państwa bagatelizujemy (ekologia i środowisko), oraz których nie jesteśmy w stanie przewidzieć (koronawirus).
Generalnie rzecz ujmując, gdzie popełniamy zatem błąd?
W odniesieniu do gospodarstw domowych wydaje się, że wyzwania/problemy są przede wszystkim dwa: nadmierna konsumpcja i brak odpowiedniego poziomu oszczędności.
Bierze się to rzecz jasna z braku kreślenia odpowiednich na przyszłość scenariuszy. Jest to o tyle dziwne, że w medialnej przestrzeni już pojawia się wiele sygnałów o możliwym pogorszeniu się gospodarczej koniunktury i przede wszystkim o rosnących cenach. A one, dzięki czyhającej za rogiem suszy, będą latem zapewne jeszcze wyższe (przynajmniej w odniesieniu do niektórych produktów – owoców, warzyw, pieczywa).
Co prawda 2/3 Polaków twierdzi, że posiada jakieś oszczędności, ale niestety są to dane płynące z deklaracji, a one często nie pokrywają się z rzeczywistością. Z drugiej strony wielu z nas lokuje środki np. w nieruchomości, ale pamiętajmy, że nie są one produktem łatwo zbywalnym, a w okresie dekoniunktury ich wartość spada.
O wiele bardziej skomplikowany i złożony proces dotyczy wielu funkcjonujących w Polsce przedsiębiorstw, które w strategicznych planach określonych z perspektywą średniego i długiego terminu, niekoniecznie zakładają, że gospodarcza koniunktura naprawdę może się znacząco pogorszyć, o kryzysie nie wspominając.
Oczywiście nie jesteśmy w stanie przewidzieć skali takiego osłabienia. Jednak rzeczywistość dziś pokazuje, że należy przyjąć do wiadomości nawet radykalnie negatywne scenariusze – jak choćby w przypadku koronawirusa, z którym jeszcze chwilę temu borykali się Chińczycy, a dziś coraz głośniej jest o nim na całym świecie.
Gospodarka chińska staje wobec najpoważniejszego kryzysu w ostatnich latach – giełda ponosi coraz dotkliwsze straty, na łeb leci cena ropy, pierwsze i to bardzo poważne konsekwencje zaczyna odczuwać tamtejsza turystyka.
Nie chodzi jednak o kreślenie na firmowych ścianach diabła, ale o ciągłe podnoszenie świadomości zarządów i kadr menedżerskich oraz już teraz skupienie się na doskonaleniu i optymalizowaniu procesów.
Wyobraźmy sobie sytuację, czy łatwiej dokonywać zmiany np. kultury organizacyjnej w czasie prosperity czy w czasie zaglądającego na halę produkcyjną kryzysu? Czy łatwiej inwestować w podnoszące efektywność rozwiązania w dobie rosnących zysków, czy w czasach, kiedy do firmowej kasy wpływa coraz mniej środków?
To rzecz jasna dość prozaiczne przykłady tego, co może się już niebawem wydarzyć. Kluczowy w tym przypadku będzie jednak otwarty umysł lidera, który budując w firmie kulturę strategicznej odpowiedzialności, może pomóc jej przejść przez nawet najbardziej wymagające i najtrudniejsze czasy. A one niestety wydają się czyhać tuż za rogiem.